środa, 23 lipca 2008

Dziś, dla odmiany, nad stawem. Wszędzie dokoła identyczne domki, za moimi plecami mur odgradzający od czegoś (czego? domu? twierdzy? niczego? innego wymiaru?)... kaczki dokazują w stawie, choć zdecydowana ich większość śpi, czy to kołysząc się na wodzie, czy to leżąc na trawie. Pogoda sprzyja sjeście, pomimo iż niebo szczelnie zasłonięte jest przez chmury, jest naprawdę ciepło, powietrze zaś jest ciężkie, przesycone wilgocią, nie ożywiane przez najlżejsze choćby tchnienie wiatru. Nawet wiatraki sterczą ponad krajobrazem bezczynie, ich skrzydła nieprzyzwyczajone do bezruchu, zwisają bezradnie... Niespodziewanie rozbrzmiewają dzwony któregoś z kościołów, dobiegają do mnie krótką melodią, załamującą harmonię muzyki docierającej do mnie ze słuchawek, muzyki kojącej, głaszczącej swymi konsonansami ......

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

noo..taka nuda, to ja rozumiem! Buziale:*