piątek, 5 listopada 2010

I like it!



Fotograficznie niewiele się ostatnio działo, a wystarczyło przyjechać do Gdyni i już poskręcane sznury klisz wiją się na moim łóżku. Lubię to!

sobota, 2 października 2010



Jeden w dwóch okolicznych dworków nalężących niegdyś do rodu Sobieskich, to kolejna rzecz, którą można zobaczyć, gdy dotrze się do końca wsi.

środa, 29 września 2010



Korzystając z tego, że deszcz zrobił sobie chwilę odpoczynku, wybrałam się na spacer. Ledwie zdążyłam zrobić kilka kroków, gdy usłyszałam za sobą stukot krótkich łapek, więc wróciłam się po smycz i poszłam razem z Miśkiem-przylepą.

Po raz pierwszy doszłam do końca wsi, a może nawet końca świata.. asfaltowa droga kończyła się, dalej było już tylko błoto gęsto zasłane kałużami. Po prawej stronie widać jeszcze jedną z tych malowniczych drewnianych chatek, skrytą za niewielkim sadem, w którym z kolei pasły się krowy (wyraźnie zainteresowane moim pojawieniem się, przyglądały mi się uważnie swoimi mądrymi, czarnymi oczyma).

Po lewej stronie garść pól, a dalej pokrywający wzgórze las pełen pożółkłych drzew. I nagle do mnie dotarło, że to już nieodwołalne. To jesień i znów jak gdyby lata nigdy nie było, jak gdyby powietrze zawsze było takie wilgotne i mgliste..

piątek, 3 września 2010

Lubię, gdy budzi mnie rano jego głośne mruczenie



Gdy się obudzi siada przed łóżkiem i mruczy. Mruczy. Mruczy. Lubię, gdy budzi mnie w ten sposób. Mrrr. Czy to normalne, że tak mały kot mruczy tak głośno? A on dalej mruczy, mrrr. "No, chodź" - mówię do niego wtedy, choć o każdej innej porze dnia wskakuje na łóżko bez żadnych zahamowań, ale widać, że ranek rządzi się innymi prawami..
Mrr, już jest przy mnie, mruczenie jeszcze się nasila, poczas gdy on zaplątuje swoje ciało z gumy w kłębuszek i tak zasypia jeszcze na godzinę, dwie.
Czasem mam wrażenie, że to jego chwila słabości, ten moment w ciągu dnia, gdy domaga się bliskości, mrrr...

sobota, 3 lipca 2010

Bazyl

Nie minęła jeszcze doba, od kiedy go przynieśliśmy, a już skradł serca wszystkim domownikom. Nie lubi się przytulać, chyba że jest senny. Woli biegać, szaleć, atakować wszystko to, co się rusza i to, co się nie rusza. Widać świat prowokuje go do walki :) Broni się przed Miśkiem sycząc i drapiąc, choć ten nie ma złych zamiarów. I, co najważniejsze, chyba od razu zaakceptował zmianę otoczenia, w nocy wkradał się nawet do łóżka i spał z nami :)





niedziela, 20 czerwca 2010

Opalałam się koło domu, gdy przyszedł Kacper.
- Tak se przyszłem - mówi
- Super - odpowiedziałam
Przysiadł koło mnie i zainteresował się zdjęciami w opiniotwórczym tygodniku, który właśnie czytałam. Pooglądaliśmy wspólnie zdjęcia, lecz, gdy doszliśmy do ostatniej strony, wyznał:
- Ale mi się nudzi!
- To może pograj z bratem na komputerze? - zaproponowałam (trochę z chęci zbycia go)
- Nie, to nudne.
- To może zbuduj zamek z klocków?
- To też nudne.
- To może zobacz, co robi Tomek?
- Nie, to nudne..
- No, to ja już nie wiem.
- Gdybyśmy porobili zdjęcia, to by nie było nudne - zawołał z uśmiechem.
I porobiliśmy. I muszę przyznać, że mój mały model coraz lepiej wychodzi na zdjęciach :)



piątek, 18 czerwca 2010

Słońce powoli zbliża się ku linii horyzontu, wokół cisza, przerywana tylko szumem wiatru i głosem (zapewne) kuropatwy, zaszytej gdzieś w wysokiej już pszenicy. Maki i chabry drżą zanurzone w zielonej toni, zdecydowanie wyróżniając się na tle szmaragdowego morza.
Idę ku słońcu, nigdzie nie zmierzam, nigdzie się nie spieszę, jest dobrze...