środa, 3 września 2008

Notatki z samolotu...

"Proszę państwa, mówi kapitan; może opowiem państwu trochę o naszym locie. W chwili obecnej znajdujemy się na przelotowej wysokości 11 300 metrów. Pod nami, po prawej stronie, widać światła Amsterdamu. Zaś na wysokości Szczecina zaczniemy się przygotowywać do lądowania (...)".

Amsterdam. Miasto tysiąca kanałów i mostów. Wyglądam przez okno. To po prostu kolejne rozświetlone wyspy, pajęczyny dróg i ulic, łagodnym żółtym światłem odgradzające się od czerni nocy. Po chwili dostrzegam gdzieś rozbłysk, skupiam wzrok w tym miejscu, wydaje mi się, że dostrzegam plac w kształcie półkola, który zostaje przesłonięty przez czerwoną kulę kolejnego fajerwerku. Kula rośnie, wznosi się ku mnie, jednak dugo nie wytrzymuje i rozpada się na drobne części.

Usiłuję wyobrazić sobie ludzi, którzy tam w dole podziwiają fajerwerki, nie zdajac sobie sprawy z mojej obecności. Kradnę dla siebie ten niesamowity obraz, podejrzany z boskiej perspektywy, żałując od razu, że zachowuję go jedynie we własnej pamięci...