wtorek, 8 września 2009

Autonauci z kosmostrady.

Jest 5:30 nad ranem. Niby ranek, ale jedziemy przez ciemność nocy. Gdzieś daleko na wschodzie pierwsze promienie słońca przepędzają noc, a tu niebo wciąż czarne, smoliste.. Jedynie zerkając w prawo widzę, jaśniejące bladą, zielononiebieską łuną niebo, któremu daleko jednak do rumianych kolorów świtu. Dopiero, gdy po raz drugi odrywam wzrok od kierunku jazdy i patrzę w tę samą stronę, dostrzegam fakturę chmur, subtelną, grafitową koronkę, spowijającą niebo ponad czubkami drzew. Ten widok dodaje mi otuchy, dzień, który tak się zaczyna, nie może przynieść ze sobą nic złego.

Jest 5:30 nad ranem. Niby ranek, ale jedziemy przez ciemność nocy, która staje się jeszcze czarniejsza, gdy wjeżdżamy w odcinek autostrady pozbawiony latarń. Czuję, że natychmiast się odprężam, jak gdyby jazda po oświetlonych drogach wymagała ode mnie większego skupienia. Zdaje mi się, że znacznie zwolniliśmy, ale wskazówka prędkościomierza wciąż wskazuje na 90 km/h i dopiero wtedy dociera do mnie, że to nieskazitelnie równa nawierzchnia sprawia, że nie odczuwam tej prędkości. Staram się wyczuć jakąkolwiek nierówność, maleńką choćby łatę, złączenie, kamyk... ale van jedzie płynnie jak nigdy, nie napokawszy najdrobniejszej nawet przeszkody. Miękko przecinamy przestrzeń, kierując się cały czas na północ (czy też raczej - na spotkanie dnia), cortazarowscy autonauci z kosmostrady...

2 komentarze:

Mirtil pisze...

...ja czekam na ciąg dalszy!

Kala pisze...

juz sie martwilam, ze na koncu zasypiasz.. ;) piknie!