wtorek, 4 listopada 2008

Życie korporacyjne. Życie anonimowego trybiku w machinie, która nie dostrzega w nas jednostek, nie znając nawet naszych imion. Owszem, mogło być gorzej.

Oni potrzebują nas, a my - ich. Choć Oni chyba zapominają już, że ta relacja jest dwustronna, że, gdybyśmy nagle zniknęli (my, anonimowe trybiki), ich machina nie wytrzymałaby kilkudniowego zastoju . Zawieszenie działaności, choćby krótkotrwałe, kosztowałoby ich spore odszkodowania (nie wywiązanie się z zobowiązań). Lecz przynajmniej nie ma problemu z wzajemnym nieposzanowaniem. Obydwie strony kombinują, jak wykorzystać tę drugą tak, by samemu nie być stratnym...

Wracam do domu. Bolą mnie plecy od coraz większego ciężaru, nie robienia niczego ważkiego. Odliczam tylko godziny do końca, do powrotu, a potem wracam wreszcie, lecz już bez sił do podjęcia jakiejkolwiek aktywności. Pocieszam się, zerkając w stronę Nikona (na którego bez Dżijosranu nie mogłabym sobie pozwolić), lecz na korzystanie z niego, na życie w ogóle pozostają mi jedynie dwa dni tygodnia.

Plusy i minusy. Minusy i plusy.
Bilans ... ?

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

do kitu :| znam to uczucie aż zbyt dobrze... pociesz się że mi nawet czasem weekendu brakuje... ale lepiej już nie marudzę, bo potem się nie ma co dziwić, że mówią na mnie 'stara zrzęda'...

Dagmara pisze...

heh, za każdym razem potrafisz się wczuć w moją sytuację az za dobrze :) kalka?

Anonimowy pisze...

a bo to pierwszy raz się nam życiowe scenariusze pokrywają? :) przyzwyczaiłam się :)

Dagmara pisze...

a czy ja mowie, ze pierwszy? :) po prostu przypomnialy mi sie te rozmowy w skm - no i te eseje dla Leszcza z powtarzajacym sie motywem :)))

Kala pisze...

mops to nie ja! :) chyba ze znasz dwie kalki! :D

Dagmara pisze...

hehehe, Kalu! to chodzi o kalkę taką dosłowną, przez którą się coś kalkuje :) bo z mopsem miałyśmy często tak, że nam się nasze życiorysy pokrywały :)))